Wypatrzyłam sobie jeden z modeli bucików typu RHS (odsyłam do słowniczka) zwany przez producenta "s262" a przez lolicią społeczność "La vie en rose". Zdecydowałam się na kolor brązowy i na rozmiar...265. Japońska rozmiarówka jest inna niż europejska, więc zasugerowałam się wskazówkami tabelki ze strony Bodyline, która rok temu była zdrowo pokręcona. Dodając do tego mój niepokój o to, czy buciki przypadkiem nie okażą się za małe, sprowadziłam sobie butki o dwa rozmiary za duże! Oczywiście to była wina mojego przekombinowania i niezorientowania, strony za to nie winię. Szybko je odsprzedałam i zabrałam się za wybieranie nowych.
Tabelka, którą można znaleźć obecnie na stronie (i którą prezentuję powyżej) jest napisana bardziej czytelnie, a treść pokrywa się z rzeczywistością. Zamawiając te buty drugi raz wybrałam numer 255, który na prawdę okazał się europejską 40, pasującą na mnie idealnie niczym szklany pantofelek na Kopciuszka. Nie posiadam innych butów tej firmy, dlatego ciężko mi stwierdzić, czy inne modele zgadzają się z wymiarami podanymi w tabelce.
Złożyłam więc zamówienie ponownie. Po jakimś tygodniu czekania dotarło do mnie pudełko.
Wyglądało dokładnie tak. Bez dodatkowego kartonu, zabezpieczeń. Wygniecione i naddarte. Kiedy pani na poczcie wręczyła mi coś takiego, złapałam się za głowę. Bo kto to widział posyłać bezbronne, niewinne buciki na transkontynentalną podróż w jednym tylko lichym kartonie! Z namaszczeniem wzięłam się do przecinania brązowej taśmy klejącej- jedynego zabezpieczenia, które chroniło opakowanie przed otwarciem. Po rozpracowaniu tego jakże zaawansowanego systemu zabezpieczającego, moim oczom ukazało się moje zamówienie w stanie nienaruszonym. Ta sytuacja wydarzyła się zarówno za pierwszym jak i za drugim razem- liche opakowanie, z nieuszkodzoną zawartością.
Buciki są wykonane z materiałów syntetycznych, nie mających nic wspólnego ze skórą ani drewnem, chociaż obcas do złudzenia przypomina moje panele podłogowe! Nie jestem materiałoznawcą, mogę powiedzieć tylko, że platforma wykonana jest z niezbyt twardego, lekkiego materiału.
Uważam, że kolor zgadza się w pełni ze zdjęciem sklepowym. Pod względem wizualnym nie rozczarowały mnie ani trochę.
Jak widać zapięcie jest trochę oszukane. Paski można oczywiście regulować w tradycyjny sposób, ale dla szybszego i prostszego zapinania zamontowano cwany system widoczny na zdjęciu powyżej. Noszę buty od roku i z zadowoleniem stwierdzam, że system mimo upływu czasu się nie psuje, nie odpina samoczynnie i trzyma buciki hardo na nóżce.
Do butów dołączone były również ozdoby, od których wzięła się nieoficjalna nazwa "La vie en rose". Spinki z różyczkami wykonano z mięciutkiego filcu, w kolorze pasującym do bucików. Stanowią idealny dodatek do dowolnej części garderoby. Niestety z pierwszą parą różyczek przytrafiła mi się niemiła przygoda. Zapięłam je na włosy w charakterze ozdobnych spinek. Nie zdążyłam nawet na dobre oddalić się od domu, a już jeden kwiatuszek zniknął! Drugi o dziwo przeżył dzielnie cały dzień w Krakowie i podróż z powrotem do domu. Nowe broszki nie sprawiają już takiego problemu. Widocznie trafiła mi się felerna sztuka.
Pora omówić aspekt, który pewnie nasuwa się na myśl każdemu, kto widzi taką platformę: "jak można w tym chodzić i się nie zabić?". A no okazuje się, że można. Są to buty płaskie, pozwalające pozostać stopie w naturalnej pozycji, przez co nogi nie męczą się tak, jak na przykład w obcasach. Jestem w stanie z uśmiechem na buzi przemaszerować w tych butkach cały dzień. Dodatkowo dostarczają pewnego elementu rozrywki, ponieważ jak wskazuje ich nazwa, można się na nich pokiwać w przód i w tył jakby się bawiło konikiem na biegunach. Oczywiste jest jednak, że takie ekstrawaganckie buty ciągną za sobą pewne niedogodności. Chociaż w sumie, to nie tyle kwestia rodzaju obuwia co nawierzchni po której się stąpa. Wiadomo, że chodniki dla pieszych to nie autostrada, więc często składają się one z postrachu eleganckich butów- kostki brukowej. Tak jak zwykłe obcasy, RHSy tracą wiele ze swojej stabilności kiedy przychodzi im stawić czoła kostce brukowej, czy też innej wyboistej fanaberii robotników drogowych. Na szczęście żadna przeszkoda nie jest nie do pokonania. Jak się uprzeć, to i po najbardziej wyboistej kostce brukowej da się przejść. Nie obiecuję jednak, że wróci się z takiej wycieczki z nogami w jednym kawałku. Przyznaję, że zdarzyło mi się parę razy niebezpiecznie wykręcić kostkę, na szczęście i moje kości i buty wychodziły z takich sytuacji bez szwanku. W związku z tym pragnę zwrócić uwagę na kolejny plus butów: mimo, że wykręcam nogi w prawo i lewo, koturna w żadnym miejscu się nie odkleja, wszystko się trzyma idealnie! Oprócz nierównych nawierzchni, radzę uważać także na schody. Z wchodzeniem nie ma problemu, ale polecam zachować ostrożność przy schodzeniu i przytrzymać się poręczy.
Reasumując, sugeruję traktować buty jak wygodniejszą wersję obcasów. Śmiało można w nich chodzić cały dzień, należy jednak zachować ostrożność w przytoczonych wyżej przypadkach.
Po roku użytkowania pojawiło się już kilka rysek niedających się zetrzeć ściereczką oraz parę rozdarć na ekoskórce na noskach. Są to jednak jedyne miejsca, na których widać ślady użytkowania. Myślę też, że są trudne do wypatrzenia, jeśli nie trzyma się buta pod samym okiem.
Tutaj widać jak na kancie koturna się brudzi od chodnika. Na szczęście potarcie wilgotną ścierką pomaga na takie zabrudzenia.
Podsumowując:
Czy kupiłabym je ponownie gdybym miała wybór? Tak
Czy są warte swojej ceny? Tak ( Hańba mi! Nie jestem w stanie sobie przypomnieć ceny! To był okres kiedy Bodyline żonglował promocjami jak szalony i przyznam że nieźle się pogubiłam. Wiem, że był to przedział między 80 a 110zł z wysyłką.)
Czy produkt jest zgodny z opisem? Tak
Plusy:
+ niesamowicie wytrzymałe na zniszczenia nawet w ekstremalnych sytuacjach
+lekkie, komfortowe w noszeniu
+ kwiatki które można odczepiać i nosić jako dodatki
+ tego że są oryginalne i niecodzienne chyba nie trzeba pisać
+ przystępna cena
Minusy:
- brak odporności na kostkę brukową
- trzeba zachowywać ostrożność przy noszeniu
Osobiście kocham te buty całym sercem! Szykuję się więc do zakupu podobnego modelu, tym razem w innym kolorze. Czuję się w nich o wiele wygodniej niż w klasycznych obcasach. Są jednak sytuacje, w których lepiej ich nie zakładać. Zawsze kiedy się gdzieś spieszę wolę założyć buciki, w których mogę przyspieszyć i chodzić skrótami bez potrzeby nieustannego patrzenia pod nogi. Wiem też, że nie każdemu coś takiego pasuje, więc sugeruję dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na zakup.
Ocena: 5/5!
W tej stylizacji kwiatuszki umieściłam we włosach. Gościnnie ponownie mój pokój.
Ja swoje za małe RHSy ostatnio puściłam w świat i zastanawiam się nad kupnem kolejnych O,O
OdpowiedzUsuńKupuj! Tylko tego modelu na razie nie ma na BL, a ten mi się akurat najbardziej podobał :/
UsuńWidzę, że mamy ten sam rozmiar bodylajnowych butów >D
OdpowiedzUsuńTeż chciałam kupić ten model, tyle że w czarnym kolorze (rzecz jasna od razu przemalowałabym dolną część na czarno). Niestety, był wyprzedany, a teraz chyba całkiem znikł z oferty D:
Uroczy outfit, mam nadzieję, że będziesz postować regularnie ♥
To prawda, ten model zniknął z oferty. Jakby był dostępny to siedziałabym teraz i przemalowywałabym platformę na czarno ;) Mi też bardzo przeszkadza ten nie pasujący kolor. Źle by to wyglądało do outfitów, w których dominuje czerń.
OdpowiedzUsuńZainspirowałaś mnie, żeby wreszcie wyciągnąć gdzieś z odmętów szafy moje rocking horse'y, bo rzeczywiście są bardzo wygodne <3
OdpowiedzUsuń